Większość
ludzi boi się dopuścić do głosu odczuwanie. Żyją na
automatycznym pilocie, który wciska ich w sztywne ramy codziennych
obowiązków i zachowań.
Już od najmłodszych lat, krok po
kroku uczy się ludzi zamykania na to, co czują. W efekcie człowiek
wchodzi w wiek dorosły otoczony pancerną skorupą, wskakuje w
kierat codziennych obowiązków i robi to, czego go nauczono, powiela
zakodowane wzorce.
Z pozoru wydaje się, że nic przez tę
skorupę nie jest w stanie się przebić. Z pozoru. Bo podświadomie
ludzie uciekają w nałogi, używki, byle zagłuszyć to, co mimo
wszystko przebija się przez pancerz. I przebijać będzie. Bo
prędzej czy później ciało zbuntuje się.
Przychodzi pierwsze
załamanie nerwowe, pierwszy atak paniki, pierwsze samobójcze myśli
i niechęć do życia czy pierwsze choroby, które uniemożliwiają
dalsze funkcjonowanie w narzuconym kieracie.
Chwilowo da się te
"wołanie o odczuwanie" zagłuszyć tabletkami, kolejnymi
używkami.
Chwilowo.
Na dłuższą metę nie zdaje to jednak
egzaminu.
Skutecznym rozwiązaniem jest pozwolenie sobie na
odczuwanie swojego ciała, emocji. Wsłuchanie się w swój organizm,
dowiedzenie co mu służy, a co nie. Pozwolenie sobie na bycie w
zgodzie z samym sobą, swoimi odczuciami. Przepuszczenie ich przez
siebie.
To bywa jednak trudnym zadaniem i wymaga pewnego wysiłku,
dlatego tak wiele osób podchodzi do tego niechętnie. Po co się
wysilać, skoro wystarczy wziąć np. tabletkę czy upić się do
nieprzytomności?
Chwilowo problem zostaje zagłuszony.
Jednak
szybko powróci, niezależnie od ilości tabletek czy używek.
Dlaczego ludzie tak bardzo boją się odczuwania?
Bo już
po pierwszych próbach odczuwania szybko przekonują się, że
wymusza to na nich sposób zmiany myślenia. Zmiany życia,
przewartościowania go. Przyjrzenia się sobie, swoim relacjom,
otoczeniu.
A człowiek stojący w miejscu, choćby tkwił w
bagnie po uszy, nie zawsze jest chętny zmianom. Wygodniej i
bezpieczniej mu w tym co już zna. Wypracował sobie sposób, aby
przewegetować i na desperacko się go trzyma.
Jak myślisz
dlaczego ludzie tkwią w związkach bez przyszłości, chociaż jest
im źle? Albo dlaczego żona katowana przez męża alkoholika nie
odejdzie? Dlaczego mobbingowany pracownik nie zmieni pracy? Dlaczego
sami skazują się na cierpienie?
Bo zmiana wiąże się z czymś
nowym. Czymś nieznanym, może się wydawać, że niebezpiecznym.
A
nasz mózg ma to do siebie, że stara się chronić nas przed
niebezpieczeństwem i utrzymać przy życiu. Tak zostaliśmy
stworzeni. (Przyznaję, że nie u wszystkich ta funkcja mózgu może
działać poprawnie...) I chociaż wraz z rozwojem cywilizacji i
techniki część zagrożeń, przed którymi nas chronił, zniknęła,
to w pamięci mózgu wciąż one istnieją.
(Kiedyś np.
zrozumiałym było, żeby nie wychodzić z jaskini po zmroku, bo może
człowieka coś zeżreć. Teraz możemy wyjść, bo żaden mamut czy
inny tygrys nas nie zabije, a mimo to, w podświadomości tkwi obawa
przed zmrokiem.)
Dlatego teraz gdy próbujesz odczuwać swoje
ciało i emocje, twój mózg może zaprotestować, tak jakby mówił:
po co to ruszasz? Zostaw, nie dotykaj. Tak jak jest, jest
bezpiecznie. To już znam. Wiem jak tu przetrwać.
Może ci
podsuwać masę wymówek typu: to nie pomoże, to nie ma sensu,
lepiej nie czuć i zająć się obowiązkami, nie mam czasu, nie mam
ochoty, wezmę tabletkę i też przejdzie, to strata czasu, albo: to
wymaga za dużo czasu itp.
I tutaj tylko od ciebie zależy co
z tym zrobisz. Czy weźmiesz odpowiedzialność za siebie i swoje
życie? Piszę o tym tutaj.
Czy pozwolisz sobie na zmiany, na odczuwanie i lepsze
poznanie siebie, swojego ciała i emocji, czy też pozostawisz na
takim etapie jakim jest.
Ewa Thori Urbańska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz